sobota, 5 marca 2016

Zmiany

Stwierdziłam właśnie, że wstawię poprawioną Namiestniczkę na wattpada i tam opublikuje potem 2 cześć :3
Popraw będzie się ociupinke różniła, ale mam nadzieję, że będzie ok :)
Link podam jak tylko wdrożę ten pomysł w życie 

sobota, 27 lutego 2016

czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 23

Obudziły mnie skrzypiące drzwi. Poderwałem się gwałtownie i zobaczyłem Persefonę. Spojrzała na nas po kolei. Moje serce zatrzymało się, oczekują najgorszego.
- Ta trucizna była przeznaczona dla boga. – Zaczęła. – Ale Riley jest tylko w ¼ boginią...
- Persefono ! Nie potrzebuje wywodu o genetyce ! – Chyba pierwszy raz widziałem Hadesa w takim stanie.
Jego ubranie było pogniecione, włosy w kompletnym nieładzie. Ogromne cienie pod oczami w których przebijał strach. Zresztą nie tylko on wyglądał okropnie.
Zerknąłem na Cahana. Kochałem Riley i bardzo przeżywałem to wszystko. Jednak nie potrafię sobie wyobrazić co może czuć teraz jej bliźniak, który w obecnej chwili siedział na podłodze i kołysał się w tył i przód obejmując ramionami kolana. 
- Ledwo, ale żyje.  
Wypuściłem nieświadomie wstrzymywane powietrze.
- Jest nieprzytomna i bardzo osłabiona, ale gorączka zaczęła spadać.

********************************
Unosiłam się w morzu bólu. Ostatnie co pamiętam to przebijający mnie miecz. Miecz przeznaczony dla...
- Hades  ! – Usiadłam gwałtownie, co przypłaciłam koszmarnym bólem. Sapnęłam.
Trzej mężczyźni od razu się do mnie rzucili.
- Głupia dziewucha ! Zostałaś dźgnięta, a twoja pierwsza myśl to co się ze mną stało !? Mogłaś umrzeć ! Kaput. – Blady jak ściana Hades wymachiwał dłońmi na wszystkie strony. – Zrób tak jeszcze  raz, a wyśle Cię na kurs leniuchowania po czym przyspawam twój tyłek do kanapy !
Uniosłam brew. Pik siedział obok i patrzył na mnie uważnie. Wujek dalej chodził po pokoju i mi groził, a mój brat siedział na ziemi i walił głową w kolana.
- Cahan ?
- Czy kiedy rzucałaś się na ten cholerny miecz pomyślałaś o nas !?
Zmarszczyłam brwi.
- O co Ci chodzi ?
- Żartujesz ?!
- Po tym jak straciłaś przytomność, prawie zrównał to miejsce z ziemią. Zresztą gdyby nie zrobił tego pierwszy nic nie powstrzymało by mnie żeby zrobić to samemu. – Wtrącił Pik.
- Przecież żyje.
- Persefona ledwo cię uratował, a potem przez trzy dni byłaś nieprzytomna. – Westchnął mój brat.
Popatrzyłam na nich. Mieli te same ubrania co w czasie ataku. Wygurdulone, upaprane we krwi. Ich włosy były w nieładzie. Ogromnie cienie pod oczami świadczyły o zmartwieniu i barku snu.
- Nie mówcie, że przez trzy dni przy mnie siedzieliście.
Spuścili głowy. Do pokoju weszła ciocia Persefona.
- Nie dali się wyciągnąć. I prawie nic nie jedli.
Pokręciłam głowa z niedowierzaniem.
- Śmierdzicie. – Stwierdziłam.
Spojrzeli na mnie wrogo. Uniosłam dłonie w geście obronnym. Jęknęłam z bólu, a Pik popchnął mnie na poduszki.
Nie opierałam się, to i tak nie miałoby sensu. Ich była czwórka, a ja byłam obolała.
- Więc... Co się stało ?
- Cahan wpadł w szał. Żaden członek sekty nie przeżył.
- Jakim cudem ?
- Nie wiem. – Odparł mój brat.- Nie sadziłem, że tak potrafię.

- Czyli... to koniec ? 

****************************************************************

Wiem, strasznie późno. 
Zastanawiam się... Czy kończyć to tu, czy może jeszcze brnąć....

piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 22

Mężczyzna poleciał na drugi koniec sali. Stanęłam obok Pik’a i wróciłam do ludzkiej postacie. Złapałam miecz. Czarnowłosy przyciągnął mnie do siebie. Pocałował namiętnie i powiedziałżebym była ostrożna. Pokiwałam głowa i ruszyłam na wrogów.
Cięłam od prawej. Zaskoczony mężczyzna został przepołowionyNie oglądałam się jednak za siebie.
Nie wiem jak długo trwała walka, ale zaczynałam odczuwać już zmęczenie. Kilka razy przemieniałam się, ale teraz walczyłam z moim ulubionym mieczem.
Zerknęłam na Pik’a i brata. Radzili sobie doskonale. Powalali jednego za drugim. W tłumie wypatrzyłam wujka Hadesa. Walczył z zastępca Jamesa, jak on się nazywał... Barth ? Bard ? Nie pamiętam, ale to nieistotne.
Zaraz za nimi skradał się jakiś mężczyzna, którego Hades, zaabsorbowany walką, nie zauważył. Krzyknęłam ostrzegawczo.
Przywołałam skrzydła i rzuciłam się w tamtą stronę. Poczułam ogromny ból, kiedy miecz przebił mnie na wylot. Upadłam. Normalnie taki cios by mnie nie powalił, ale straciłam zbyt dużo krwi, a ostrze było zatrute. Przeznaczone dla mojego wuja...

Pik

 Zobaczyłem jak jeden z członków tej całej sekty podchodzi od tyłu do walczącego Hadesa. Usłyszałem ostrzegawczy krzyk. Riley rzuciła się w stronę mężczyzny. Wszystko wydarzyło się jak w zwolnionym tempie.
Miecz przebijający dziewczynę an wylot. Hades ucinający głowę Barthowi. Mój krzyk. Rzuciłem się na mężczyznę, który ją zranił i jednym zdecydowanym ruchem uciąłem mu głowę. Spojrzałem na nią. To był Max. Parszywy zdrajca. Ukląkłem przy Riley.
Nieludzki okrzyk bólu przerwał walkę. Wściekły Cahan stał na samym środku Sali. Nad nami pojawiły się burzowe chmury. Rozbrzmiał grzmot.
Cahan wyglądał przerażająco. Wszyscy członkowie sekty rzucili się do wyjścia, ale zatrzymał ich podmuch wiatru.
Rozpętało się prawdziwe piekło.
Pioruny zaczęły uderzać w członków sekty, Okna pękały pod naporem silnego wiatru. Wiatr porywał wszystko.
Kiedy wszyscy nasi wrogowie padli, wszystko ucichło. Cahan złapał siostrę w ramiona. Jej głowa poleciała do tyłu. Oddychała jeszcze, ale trucizna wyniszczała ją od środka. Po policzkach jej brata płynęły łzy. Wciąż powtarzał, że nie może mu tego zrobić. Nie może umrzeć.
Wziąłem ja za rękę. Dopiero ja odnalazłem, a już traciłem. Powinna była więcej wypocząć. I nie rzucać się na ten cholerny miecz.
Krzyknąłem, wstałem i kopnąłem w najbliższą ścianę.
Głupia dziewucha ! Nie powinna była tego robić ! W ogóle nie powinno jej tu być ! Powinna odpoczywać ! – zdenerwowany Hades chodził w te i z powrotem. Zatrzymał się i pochylił nad demonicą. – Nie możesz umrzeć ! To powinienem być ja !
Przejechał dłonią po włosach.
- Cahan ! Natychmiast zabierz ją do Persefony !
Chłopak nawet nie mrugnął. Wziął siostrę i pognał w głąb pałacu.
Upadłem na kolana. Nie znaliśmy się długo, ale już nie wiedziałem co bym bez niej zrobił. Tymczasem los ciągle rzuca nam kłody pod nogi. Dopiero co ją uratowałem.
Wstałem i pognałem za Hadesem i Cahanem. Stali zdenerwowani przed drzwiami.
- Persefona kazała nam czekać. – Powiedział brat dziewczyny zduszonym głosem.
Zacisnąłem zęby i kiwnąłem głową. Riley nie podda się.
Nie może.

Oparłem się plecami i o ścianę i zjechałem po niej. Ukryłem twarz w dłoniach i czekałem. 

************************

Zastanawiam się... Kończyć już tę rozdziały i zastanowić się nad 2 częścią ? Czy kontynuować ?
Tak w ogóle, przepraszam, ze tak późno. Ten rozdział był napisany już z 3 miesiące temu, ale musiałam go przepisać. 
Mam nadzieję, ze się podobał =D 

niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 21

Usiadłam na krześle na przeciwko wuja i pogłaskałam Kirko, który usadowił się obok mnie.
- Najpierw ty. – Uprzedziłam podnosząc dłoń.
Hades westchnął.
- Część moich ludzi zaginęła.
- Jaka część ?
- Dwustu.
Myślałam, ze mi oczy wyjdą z orbit.
- Jakim cudem zaginęło tyle osób ?
- Podejrzewam, że zostali porwani. Większość zaginęła w domach, a resztę ktoś uśpił i uprowadził z twierdzy.
- Masz szpiega.
Twarz wuja okazywała jak bardzo był tym wszystkim zmęczony.
- Wiem, Riley.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż w końcu powiedziałam.
- Napad na twierdze był planowany wstępnie na 26 grudnia. Jednak prawdopodobnie przyśpieszą tę datę. Musimy zebrać całe wojsko i przygotować na najgorsze.
Hades pokiwał głowa i złapał za słuchawkę. Wstałam i przeszłam się powoli po gabinecie, w czasie gdy wuj ogłaszał czerwony alarm.
Nadal byłam trochę osłabiona, ale szybko się regenerowałam dzięki naparze cioci Persefony. Stanęłam przed oknem, kiedy przez budynek przeszedł wstrząs.
- Wuju. – odwróciłam się do boga za mną.
Hades spojrzał mi w oczy, a ja powiedziałam.
- Bardzo przyśpieszyli.
Okno po drugiej stronie zostało zbite i do środka wpadły dwa ogromne wilki. Zmieńcy. Wyciągnęłam miecz i ruchem głowy kazałam Kirko zabrać Hadesa. Musiał ostrzec wszystkich.
Wujek opierał się, ale kirko złapał go mocno i wyciągnął z pomieszczenia. Kiedy drzwi się zamknęły zmierzyłam zmieńców wzrokiem i zakpiłam.
- Tylko na tyle ich stać ? Na dwa nędzne kundle ?
Zwierzęta warknęły i rzuciły się na mnie. Upadłam na kolana i rozcięłam brzuch jednego z nich, kiedy nade mną przelatywał. Drugi wilk skoczył mi na plecy i zmiażdżył by mi szyję gdyby nie to, że wyczarowałam sobie pancerz. Uśmiechnęłam się chytrze do zadziwionych zmieńców, a przez moja ciało przeszedł wstrząs, kiedy zmieniałam się w wielkiego aligatora. Przez przypadek przewróciłam biurko, kiedy rzuciłam się na pierwszego ze zmieńców. Złapałam go w pasie i rzuciłam o ścianę, a drugi stwierdził, że nie warto tracić tak życia i uciekł przez wybite okno. Kiedy przez ciało wilka przeszły drgawki, nadal jako aligator wyszłam z biura.
Zanim doszłam do Sali tronowej zabiłam jeszcze paru zmieńców, kilka wampirów i dwóch magów. Kiedy weszłam do głównej sali w postaci aligatora walczący na chwilę przerwali walkę i patrzyli na mnie wielkimi oczami. Moje ciało znów przeszły drgawki. Teraz wszyscy patrzyli na ogromnego byka. Oj umiałam zrobić wejście.

Obniżyłam głowę i ruszyłam pędem na mężczyznę, który skradał się od tyłu do walczącego Pik’a. 

************************
Mam nadzieję, ze nie wyszło tak źle. Ogólnie skupiam się na czymś innym bo mam zamiar podbić rynek wydawniczy i różni się tam trochę mój styl pisania. Jednak nie zamierzam też zrezygnować z namiestniczy. Żałuję tylko, ze tak, rzadko dodaje posty :/ 
Zrobiłabym dłuższe, ale wtedy nie pasowało by mi to do koncepcji na dalszą część :3

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 20

Co chwilę traciłam i odzyskiwałam przytomność i jedyne co udało mi się zrozumieć to to, że Pik i Cahan mnie uratowali i znajduje się teraz w domu. Dopiero chyba za piątym razem rozbudziłam się na tyle, żeby chociaż popatrzeć na śpiącego obok mnie Pik’a. Siedział na krześle od czasu kiedy pierwszy raz się ocknęłam i niewątpliwie było mu okropnie niewygodnie, ale doceniam to, że ze mną został. Złapałam go za rękę, a do pokoju wszedł Cahan, który najprawdopodobniej wyczuł, ze się obudziłam.
- Jak się czujesz ?
- W sumie... – zaczęłam, ale miałam tak wyschnięte gardło, że dokończyłam dopiero, kiedy brat podał mi wodę. - ... nieźle. Jak długo byłam nieprzytomna ?
- Cztery dni.
Podniosłam się gwałtownie. Niemożliwe, moje obrażenia nie były takie ciężkie ! Pokręciłam głowa, a Cahan przysiadł na łóżku i powiedział.
- Miałaś w sobie ogromną dawkę płynnej anielskiej stali.
Cały czas kręciłam głowa z niedowiedzeniem. Atak na Hadesa, miał się odbyć już nie długo, a ja straciłam aż cztery dni. Odrzuciłam kołdrę przez co obudziłam Pik’a i wstałam z łóżka. Jednak moje nogi miały inne zdanie i nie chybnie bym poleciała, gdyby chłopak obok mnie nie złapał.
- Dzięki. – Powiedziałam do czarnowłosego demona. – Ale muszę iść do wujka.
- Poczekaj. Na razie ma spotkanie, zobaczysz się z nim niedługo.
- Ale...
- Żadnego ale. Wracasz do łóżka.
Stanęłam pewniej, choć nadal podpierałam się o Pik’a i zacisnęłam usta.
- Nie wrócę do tego okropnego łóżka. Wychodzę stąd.
Chciałam zrobić krok, ale wiedziałam, ze sama nie dam rady. Zrezygnowana dodałam cichutko:
- Wiesz, mógłbyś mi pomóc.
W zamian otrzymałam pomocną dłoń i ogromny wybuch śmiechu dwóch ważnych dla mnie mężczyzn.
- Jesteście okropni. – warknęłam tylko i dałam się poprowadzić Pik’owi do samochodu.
W ciągu trzydziestu minut pożegnałam się z bratem i pojechałam z czarnowłosym mężczyzną do jego domu, gdzie zostałam zapakowana ( bo gdzież by indziej ?  ) do łóżka.  Złożyłam ręce niezadowolona, ale nic nie powiedziałam.  
Jakiś czas później, po setkach rozmów. Do mieszkania wpadł Kirko i zasypał mnie gradem pytam.
W szczególności na temat następnego wypadu do zoo. W końcu ostatnim razem nie zabawił się należycie. Kręciłam tylko głowa ze śmiechem podczas jego wywodów na najróżniejsze tematy.
Rozmawiałam z lwem na temat surowego mięsa, kiedy wszedł Pik i podał mi telefon poruszając bezgłośnie ustami: Hades.
- Tak ? – natychmiast odebrałam.
- Riley. Jak się czujesz ?
- Jeśli jeszcze raz usłyszę to pytanie wybuchnę. Dosłownie.
Mój wuj zaśmiał się tylko, a ja uśmiechnęłam się mimo woli.
- A co u was ? – zapytałam. Ponoć ciocia Persefona bardzo przejęła się tą sytuacją.
W zamian otrzymałam przeciągłe westchnienie.

- No własnie. Musimy pogadać... 

********************************
Tak na szybko, ale w końcu jest =D
Przepraszam, że tak krótki, ale pisałam teraz i nie miałam nawet czasu, żeby pomyśleć co może się tu znaleźć. A i rano ( o 4 ) trzeba wstać -_- 
Przepraszam za ewentualne błędy